Ciasto drożdżowe jest jak dziecko


Dziś zrobiłam moje pierwsze w życiu ciasto drożdżowe! A konkretnie ciasto drożdżowe z rabarbarem (robiłam już chleb i pączki, widziałam, jak babcia robiła rogaliki z różą a Piotr Ż. pizzę, ale ciasta drożdżowego jakoś jeszcze nie robiłam). Akurat jest sezon na rabarbar i truskawki, więc to wyśmienita okazja do zrobienia takiego ciasta, ale śmiało można robić je również o innej porze roku – z innymi owocami, również mrożonymi. Zimą warto dodać rozgrzewających przypraw korzennych, takich, jak cynamon, gałka muszkatołowa, kardamon…

Obserwowanie, jak rośnie i zmienia się ciasto drożdżowe jest trochę, jak obserwowanie rosnącego dziecka (albo kotka) J Najpierw na powierzchni ciepłego mleka z cukrem i mąką pojawia się grzybek z pracujących drożdży. Potem do tych drożdży dodajemy pozostałe składniki ciasta i znów obserwujemy, jak rośnie, pęcznieje, bąbelkuje i nie możemy się przy tym nie uśmiechać – zwłaszcza, napawając się jego pięknym zapachem. Kruszonka nie jest obowiązkowa, także śmiało możecie z niej zrezygnować, jeżeli macie ochotę. 

Wbrew pozorom, ciasto drożdżowe, chociaż czasochłonne, nie jest trudne do zrobienia i sądzę, że poradzi sobie z nim nawet początkujący cukiernik J Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość, dokładnie przeczytać najpierw cały przepis, przygotować sobie składniki i naczynia, a potem wykonywać wszystkie czynności po kolei, pamiętając o paru wskazówkach.

  • Po pierwsze: nie otwierać okien! Każde ciasto jest wrażliwe na przeciągi, ale drożdżowe szczególnie.
  • Po drugie: jeżeli od razu, na etapie pierwszego rośnięcia (w misce z ciepłym mlekiem) nie widzimy, żeby zachodziła jakakolwiek reakcja, nie pojawia się „grzybek”, drożdże nie pęcznieją, to znaczy, że nie są aktywne. Można wtedy najpierw spróbować dodać więcej drożdży i odczekać kolejny kwadrans, a jeżeli nadal nic się nie będzie działo – trzeba kupić drugą paczkę drożdży.
  • Po trzecie: mleko musi być ciepłe, ale nie gorące! Gorące mleko zabije drożdże (to przecież grzyby, a więc żywe organizmy, które rosną, ponieważ zjadają cukier, którym je karmimy).
  • Po czwarte: nie przesadzajmy z ilością owoców – jeżeli będzie ich za dużo, ciasto wyjdzie nam zbyt wilgotne.
  • Po piąte: drożdże można z powodzeniem mrozić (oczywiście mówimy tu o świeżych drożdżach, nie suszonych, których mrozić nie ma potrzeby), więc jeżeli zostanie Wam ich trochę, a nie planujecie pichcić w najbliższym czasie kolejnych ciast, blinów, pizzy, pączków, etc., to już wiecie, co robić J
  • Po szóste: podobno od ciepłego ciasta drożdżowego, zwłaszcza popijanego zimnym mlekiem, boli brzuch. Nie wiem, czy to prawda, ale tak mawiają gospodynie domowe, stąd radzi się powszechnie dać ciastu drożdżowemu najpierw przestygnąć przed konsumpcją.


Poniższy przepis powstał na podstawie przepisu Olgi Smile. Nieco go zmodyfikowałam (ale tylko troszeczkę), bo przecież nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła! ;)


SKŁADNIKI*:

Ciasto
  • ok. 1,5 szklanki owoców (np. rabarbaru, truskawek)
  • 400 g (ok. dwie szklanki) mąki
  • 25 g drożdży
  • 2 jajka
  • 175 ml mleka
  • 125 ml cukru (może być biały, ale najlepszy będzie brązowy)
  • 50 g masła
  • łyżeczka esencji waniliowej lub pół opakowania cukru wanilinowego


Kruszonka
  • 50 g płatków owsianych (ok. pół szklanki)
  • 50 g cukru brązowego (lub nieco mniej)
  • 50 g zimnego masła posiekanego na małe kawałeczki albo „płatki” (lub nieco mniej)
  • dobra szczypta soli morskiej
  • można część płatków owsianych zamienić, np. na płatki migdałowe



WYKONANIE:
  1. Mleko podgrzewam (ja podgrzewam w mikrofalówce) – ma być ciepłe, ale nie gorące!
  2. W dużej misce mieszam dokładnie drożdże z ciepłym mlekiem, łyżką cukru i dwoma łyżkami mąki. Przykrywam ściereczką i odstawiam na 15 minut.
  3. Do drożdżowej mieszaniny dodaję resztę mąki i cukru, wanilię, jajka i roztopione masło. Dokładnie mieszam, do połączenia wszystkich składników. Powinna wyjść miękka, lejąca, kleista kula, którą następnie przekładam do dużej miski wysmarowanej oliwą, ponownie przykrywam ściereczką i odstawiam na godzinę w ciepłe miejsce (ale bez przesady, nie na gorący kaloryfer!) do wyrośnięcia. Po godzinie powinno podwoić objętość, ale nie martwcie się, jeżeli nie urośnie aż tak bardzo.
  4. Owoce myję, usuwam liście i twarde elementy (pamiętajcie, że liście rabarbaru są niejadalne, stąd wykorzystujemy tylko jego łodygi) i kroję na nieduże kawałki.
  5. W miseczce mieszkam wszystkie składniki kruszonki (po prostu ściskam je w dłoniach, żeby wyszły grudki) i odstawiam ją do lodówki.
  6. Wyrośnięte ciasto przekładam do formy, uprzednio nasmarowanej tłuszczem (oliwą albo masłem) i obsypanej tartą bułką. Równo je rozciągam i posypuję owocami, które lekko dociskam. Znów przykrywam ściereczką i odstawiam na kolejne 30 min, żeby jeszcze podrosło.
  7. Na koniec posypuję kruszonką i wstawiam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni C na ok. 40 minut. Musi być złoto-brązowe na górze.
  8. Po wyjęciu z piekarnika, daję ciastu odpocząć, przed wyjęciem z formy.


Smacznego! :) Napiszcie, jak Wam wyszło!




Przy okazji: przepis na najprostszy na świecie pieczony deser - owoce pod kruszonką! Bierzemy dowolne naczynie żaroodporne. Pakujemy do niego dowolne owoce, przyprawiamy wedle uznania (możemy dodać skórki cytrynowej lub pomarańczowej, rozmarynu...), posypujemy cukrem i solidną warstwą kruszonki, i zapiekamy. Voilà, gotowe! :)


* Porcja na zwykłą tortownicę; możecie użyć blaszki w innym kształcie, byle nie formy na tartę – ciasto bardzo urośnie i z płytkiej formy mogłoby się wylać.






Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Zdjęcia zrobiłam Twoim aparatem i czekam na Ciebie, żebyś mi je zgrał :)

      Usuń
  2. Moja prababcia / babcia / mama dodają jeszcze śmietany, ponoć żeby było bardziej kruche. Nie ma potrzeby smarować brytfanki tłuszczem, można użyć papieru do pieczenia. Miski w której rośnie ciasto też się u mnie nie smaruje tłuszczem. To tyle z pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieją różne przepisy na każdą potrawę :)

      Usuń

Prześlij komentarz