W niedziele, 30. czerwca szykuja sie w calym Egipcie wielkie demonstracje. Mowia, ze bedzie mala albo wielka wojna domowa (Muslim Brotherhood vs. wszyscy inni), ze bedzie nowa rewolucja, albo ze niczego nie bedzie. Bo ludzie zmeczeni, bo stracili nadzieje, bo nie maja juz zapalu, bo to niedziela, wiec wszyscy beda w pracy. - Ale czemu niedziela, zatem? - Pytamy my, ktorzy nie jestesmy stad i mysl nasza nie podaza automatycznie za mysla ludu egipskiego, ktorym kieruje jakas nadwyczajna zbiorowa intuicja. - Poniewaz wtedy przypada rocznica zaprzysiezenia Morsiego na prezydenta. Ale moze protesty zaczna sie w piatek, poniewaz tradycyjny czas protestow, to wlasnie popoludnie po piatkowej modlitwie (tym, ktorzy nie wiedza, spiesze wyjasnic, ze modlitwa piatkowa - najwazniejsza modlitwa z muzulmanskim tygodniu - odbywa sie ok. poludnia - dokladna godzina jest ruchoma, poniewaz zalezy od pozycji slonca na firmamencie). Wiec przewiduje sie, ze juz od czwartku drogi w kraju moga byc nieprzejezdne, a w kazdym razie ruch po nich utrudniony.
Tymczasem brakuje paliwa. - Jak to brakuje paliwa? - Spyta zaraz ktos z zewnatrz. - Jak paliwa brakuje nagle w Egipcie? Czemu? - Ano ... No, nikt wlasciwe nie wie. Osobiscie trzymam z tymi, ktorzy sa zdania, ze paliwa w rzeczywistosci nie brakuje, tylko ze zabraklo go nagle w zwiazku z planowanymi protestami i ze w lipcu paliwo znow bedzie. Inna wersja mowi, ze paliwa zabraklo, bo wszyscy je kupowali hurtem, no bo maja subsydia rzadowe skasowac niebawem. No, ale kto by tyle tego paliwa nakupil i gdzie trzymal? No i - najwazniejsze - kto by mial na to pieniadze? Wszak kraj w kryzysie, wszystkie ceny rosna, funt egipski leci na leb na szyje (jego wartosc wzgledem dolara i euro spada z dnia na dzien, na niedziele przewidywane jest rekordowe dno). A przeciez ci, ktorych wzrost cen benzyny dotknie najbardziej, to nie jest klasa najzamozniejsza, tylko kierowcy mikrobusow, taksiarze i dostawcy zywnosci... No, wlasnie. Ceny zywnosci juz wzrosly i to znacznie. Ostatnio sie zalil Simon, ze paleta jaj, ktora kupowal zawsze na 18 EGP w malym sklepie na rogu, kosztuje teraz 24! Z dnia na dzien! No i gaz. Zawsze byl smiesznie tani. Przez ostatni rok, przy 4-5 osobach stale zamieszkujacych lokal, placilismy miesiecznie 4 EGP. German ostatnio zaplacil 14! - To wciaz malo, przeciez! - Powie ktos. Zgoda, ale podwyzka z 4 EGP do 14. nagle to jednak szokujaca roznica, ktora moze dla nas nie jest szczegolnie odczuwalna, ale dla wielu Egipcjan jest. Uwierzcie mi, tutaj zyja naprawde bardzo biedni ludzie. Wyobrazcie sobie, ze mlody lekarz w panstwowym szpilu bierze pensji podstaowej 150 EGP! ...
Inni mowia, ze paliwa zabraklo, bo idze bokiem do innych krajow... Relacje z sasiadami bywaly lepsze ... Nowe uklady Egiptu z Iranem wielu osobom sie nie podobaja. Podobno sunnici (przytlaczajaca wiekszosc muzulmanow w Egipcie) boja sie naplywu iranskich turystow, a wraz z nimi szyickiej doktryny islamu. Wszyscy tutaj ostatnio mowia o bestialskim pobiciu z efektem smiertelnym kleryka i rodziny szyitow pod Kairem. Mieszkancy miasteczka wywlekli ofiary z domu i zatlukli na smierc. Podobno nie oszczedzili im tortur, a film z calego zajscia przesylali sobie na telefony komorkowe - krazy w internecie. Policja niby chciala interweniowac, ale waskie, trudno dostepne ulice w tej okolicy, plus agresywny tlum, rzucajacy w policjantow kamieniami, skutecznie uniemozliwil interwencje. ... Do tego afera z etiopska tama na Nilu, ktora - wedle prognoz - ma zmniejszyc ilosc wody, wplywajacej do Egiptu o 30%. Plaga za plaga egipska, normalnie ...
W kazdym razie, kolejki na stacjach benzynowych wygladaja ostatnimi czasy tak:
Wziete stad. |
Jutro ma zostac wydany ostateczny wyrok w sprawie wynikow wyborow prezydenckich. Tak, kochani, po roku dowiemy sie wreszcie, czy Morsy jest prawowitym prezydentem, czy tez powinien nim byc Szafiq (pochodzacy z Mubarakowego rezimu, runner up drugiej tury). Wiec moze zadnej nowej rewolucji nie bedzie - mowia jedni. Jeszcze inni, z kolei, przepowiadaja, ze armia znow wkroczy i przejmie wladze w kraju (za Mubaraka mieli tu rzady armii i stan wojenny przez 30 lat). Ale ta wersja nie podoba sie chyba nikomu, wlaczajac w to oficerow armii.
No, wiec, nie wiadomo, co bedzie. W kazdym razie Fundacja Anny Lindh w niedziele nie pracuje (elhamdullilah!). Zamknieta bedzie rowniez, m.in. Ambasada Amerykanska w Kairze. Po doswiadczeniach z rabaniem plyt chodnikowych i barakadowaniu sie cementem zeszlej jesieni (ktos jeszcze pamieta nieslawny film na Youtubie, osmieszjacy Proroka Mahometa i jego wspolbratymcow?)- nie dziwie sie im wcale, ze zamykaja.
Jeszcze po krotce o protestach a sprawie cudzoziemcow: Najprosciej mowiac, maja nas za szpiegow albo imperailistow. Od czasow antycznych, Egipt byl stale podbijany i kolonizowany przez coraz to nowe mocarstwa - a to Arabow, a to Rzymian, Osmanow, Francuzow, Anglikow ... Wlasciwie, trudno znalezc takich, ktorych tu nie bylo. No i teraz - tlumaczyl mi dzis znajomy - ten wiecznie podbijany narod wreszcie chce zrobic cos sam. Chce miec wlasna rewolucje. Ale czemu, kiedy bylam w na Zachodnim Brzegu, oni mnie tam namawiali, zebym fotografowala wszystko, zebym koniecznie poszla z nimi na piatkowy protest, zebym pomogla im robic plakaty i rzucac kamieniami? Bo oni tam maja swiadomosc, ze tylko poprzez ludzi takich takich, jak ja, ze swiata "zachodniego" z aparatem fotograficznym na szyji, swiat dowie sie, co sie tam dzieje u nich, ze oni walcza i moze jeszcze ktos sie zastanowi, o co walcza. A Egipcjanie? Egipcjanie chca sami. Zosie-samosie. Mashy*.
- Ja nie chce byc ciezarem dla moich przyjaciol tutaj. - Mowie. - Ale jak ja moge tu byc teraz, kiedy to sie dzieje wszystko i nie pojsc zobaczyc? Co ja powiem znajomym w Polsce? - pytam, - Jak spojrze w oczy wnukom, jesli takowe kiedys zaistnieja? - Nie pcham sie do pierwszej linii ognia, nie biegne rzucac kamieniami. Wiem, ze to nie jest moja bitwa, nigdy nie myslalam, ze jest. Ale jednak mieszkam tutaj, wiec wspieram sprawe, ze wzgledu na przyjaciol, ale tez na Egipt, ktory stal sie moim domem. Przeciez tez tu mieszkam! To sa tez moje problemy. To jest tez moje zycie. Wiem, ze to nie moja walka. Chcecie sami, mashy. Ale jak ja mam zostac w domu?
To tyle, jesli chodzi o bardzo ogolny zarys sytuacji w telegraficznym skrocie. A co bedzie, zobaczymy!
* Mashy w egipskim dialekcie znaczy mniej wiecej tyle, co "OK". Jest to slowo tak popularne, uzywane przez wszystkich tak czesto, ze wchodzi w krew. Chyba bezpowrotnie. Podobnie, jak mal3ash, czyli tyle, co "nevermind", yani - "znaczy", albo keda - "this way".
The Shia Massacre in Zawiyat Abu Musallam: http://muftah.org/the-shia-massacre-in-zawiyat-abu-musallam/
OdpowiedzUsuń